Po wczorajszym flopie, Berlinale targnęło się na szaloną myśl, by zacząć pokazywać dobre kino. Czy mamy nową falę filmów o poczciwych wieśniakach, czy Hong Sangsoo zapoczątkował movement oraz jaka jest pierwsza godardowska igraszka tego festiwalu?
El Eco
Po zeszłorocznym sukcesie „Alcarras” Carli Simon na Berlinale, na tegorocznego sobowtóra jej obrazu wyrasta „El Eco”. Meksykański dokument jest wyjątkowo bliski hiszpańskiemu filmowi, który narzucał jedynie fabularne strzępy naturalistycznym obserwacjom. Oprócz rodzajowych scenek „El Eco” zdaje się kłaść szczególny nacisk na problem edukacji w środowisku bohaterów. Nie mogę jednak nie oprzeć się wrażeniu, że film Huezo (może niecelowo) odbębnia bullet pointy dzieł tego nurtu tj. słodkie dzieciątko, urocza babunia i obowiązkowa scena zabijania barana. Lata mijają a „Drzewo na saboty” Ermanno Olmiego pozostaje nadal poza dystansem.
Uriwa sanggwaneopsi
Film, nad którym unosi się duch Hong Sangsoo i gdyby nie inne nazwisko reżysera na początku filmu, byłbym gotów przypisać go właśnie Hongowi. Zarówno Hong, jak i Heong-jun, udowadniają że do stworzenia filmu potrzebna jest jedynie kamera, aktorzy i pomysł. W najprostszej, okrojonej brzytwą formie, opowiedziana zostaje historia aktorki, której wylew doprowadza do zaniku pamięci krótkotrwałej, tak że nie pamięta ona filmu, w którym sama zagrała główną rolę. To pod wpływem strzępów fragmentów filmu, opowiedzianych głównej bohaterce przez ekipę realizacyjną, oraz amnezji rzeczywistość zaczyna się uginać i rozpływać. Kino, które pieczołowicie skrywa swoje tajemnice i bywa satysfakcjonujące niczym „Memoria”. (na serio)
The Adults
Amerykańskie indie, które swoją szczerością i bezpretensjonalnością ogrzewa serduszko w tę berlińską pizgawicę. Michael Cera wraca po 3 latach do swoich sióstr, by z przerażeniem uświadomić sobie, że dorosłość całej trójki oddaliła rodzeństwo od siebie na kilometry. Dręczeni milleninymi dylematami i problemami próbują rozsupłać się z wielkiego supła. Przejawiająca się infantylność w recytowanych wierszykach z dzieciństwa oraz wielowymiarowe problemy czynią z trójki bohaterów „Najgorszych ludzi na świecie” (o wiele bardziej złożonych niż człowiek u J. Triera). Ponadto serduszko zabiło szybciej, gdy w jednej ze scen tańca bohaterowie powtarzają choreografię z „Amatorskiego Gangu” Godarda. Kino w sam raz (w sam raz też na aff)
Leave a Reply
Your email address will not be published. Required fields are marked *