Bujam się po mieście ostatnio w akompaniamencie słów, bitów i pętli Piernikowskiego oraz 88′. W pełnej świadomości, że spóźniłem się dobre 8 lat, na wszelkie podjarki i apele, jak przełomowy i świeży jest (był?) ten duet, dotarło do mnie, że powodem, dla którego Syny nie schodzą z moich słuchawek, jest ich wyjątkowy przekaz i deficyt jego odpowiedników w innych gałęziach sztuki.
Nie znam drugiego artysty tak świadomie operującego bitnikowskim, niechlujnym językiem szarych ulic , który opowiadałby tak celnie o potrzebie czułości. Bity 88′ rozpadają się, trzeszczą, kołaczą, trwają i znikają. Towarzyszy im małpi(?) zaśpiew Piernikowskiego, tworzący coś na kształt ulicznej karykatury, w którym gdzieś między wkurwieniem i wojnami białasów, nagle, niespodziewanie dociera do uszu wers.
S.O.S – Syny
“S.O, S.O, S.O.S. Dwa cztery razy siedem, ile to jest? To jest dużo ciemno i głośno, synowskie gówno śmierdzi miłością […] Po powrocie z kafeterii kupiłem całą ryzę pachnącej różami papeterii. Teraz siedzę piszę wiersze o miłości wiersze a ty jeb się ej
Te i inne rozkminy skłoniły mnie do poszukiwania “synowskiego gówna” w sztuce filmowej (z którą najczęściej obcuje i w której brakuje mi tego frapującego dualizmu).
Przede wszystkim poszukiwałem syntezy radykalnej, niechlujnej, i surowej formy z brudną treścią, zza których wyłaniałyby się momenty i przebłyski tych trafiających w “krew serce i sedno” rozkmin.
Pierwsze kroki skierowałem w kierunku kina amerykańskiej kontestacji. To idealny rejon do szukania w brudzie pracy i moralnych występków za paznokciami skrawków romantyzmu. I tak rzeczywiście jest, kiedy Jack Nicholson wskakuje na przyczepę z pianinem i odjeżdża po horyzont w “5 łatwych utworach” lub w gorączkowym monologu Dustina Hoffmana w “Nocnym Kowboju”. Mimo tych poruszających sekwencji w przytoczonych wyżej i innych tytułach moc przekazu wynika z realiów odgórnie narzuconego na postaci nieczułego miejsca akcji. A formalne, narracyjne czy stylistyczne eksperymenty, których poszukiwałem były tu jednak niewystarczające.
Zacząłem więc przypominać sobie te posługujące się głównie wizualną narracją tytuły, ale i tam napotkałem na pewien niedosyt. W radykalnym audiowizualnym ataku Gaspara Noe na widza próżno doszukiwać się tonów wychodzących poza jednostajną wysoką częstotliwość napierdalania. Może zatem “Wszystkie nieprzespane noce” aka. warszawska młodzież uchwycona w malickowym stylu, ale i tam mimo wielkiej sympatii i uznania dla tytułu Marczaka, za dużo inscenizacji i uprzedniego przemyślenia i upudrowania m o m e n t u zmiany hulaszczego nastroju na nastrój refleksyjny.
W przecięciu się idei powyższych tytułów i za najlepiej łatające ich braki uznałem współczesne filmy o młodzieży, wchodzące w mało atrakcyjnie wizualne ciemne zaułki, z autorską wizją prowadzenia narracji.
“Inni ludzie” Aleksandry Terpińskiej idealnie spełniają te wymagania, choć z pewnością źródłowy tekst Masłowskiej ma w tym dużą rolę. Paląc szlug za szlugiem, w spacerze przez afilmowe blokowiska i Arktykę apartamentów burżujów (halo, czy to te same mieszkania z tvnowskich tworów planetosinglowych?) do bitu dochodzimy do przytłoczenia bodźcami. W trakcie kolejnej imprezy lub w kolejnym mechanicznym seksie pojawia się ukryta w podświadomości i kontrastująca z nimi samotność i samo zużycie bohaterów. Sampel topniejącego serca idealny do paczki bitów 88′.
Negatywem “Innych Ludzi”, bo poruszającym się w oceanie niezręcznej ciszy przerywanej krzykiem niekontrolowanego wkurwienia lub wystrzałem z pistoletu jest, także czerpiący z nowofalowej i kontestacyjnej estetyki, “Buffalo 66” Vincenta Gallo. “Oko w okiem z życiem” ma w sobie ból, wołanie o miłość, jej niedosyt, które zawarte są w sekwencjach poszukiwania toalety, sikania, czy randki pod groźbą porwania. Ale Gallo przekracza kontrkulturową depresje i wplatając w nią teledyskowe sceny lub podział obrazu na kilka części, osiąga gdzieś balans między reżyserską brawurą, a fabularną ambiwalencją.
WSR – Syny
“Tak jestem kowbojem […] Mamo, ja się boję. Ojciec się pomniejsza mały. Jak Jezusek z drewna wystrugany. […] Ważne sprawy rodzinne”
Takie patrzenie na sztukę, jaką reprezentują Syny, WaluśKraksaKryzys, Masłowska czy Gallo są o tyle istotne, że nie sięga ono po oczywiste miejsca czy frazesy. W zapuszczeniu się między cienie niemiłości, nieczułości, patrząc tam gdzie inni nie chcą, dostosowując do tego widoku brutalny i radykalny język, umieją w kluczowych chwilach uderzyć tam gdzie najbardziej boli – w “czułe miejsce” wierszem.
Leave a Reply
Your email address will not be published. Required fields are marked *