Mówi się, że “zemsta jest słodka”, albo że “zemsta to potrawa, która smakuje najlepiej, kiedy jest zimna”. Pozwólmy cieszyć się burżuazyjnym smakoszom tego świata ich wizją wendetty, jednakże Jaromil Jires pokazał jej zgoła mniej wysmakowane oblicze i udowodnił, że zemsta jest mdła i chłodna niczym wystudzony kotlet na wczorajszym oleju. “Żart” to fascynujące antykino zemsty, które łączy w sobie ducha “Hiroshima, mon amour” Resnaisa oraz “Kill Billa” Tarantino. Film Jiresa jest spacerem po pogorzelisku młodości, chęcią wyrównania rachunków za to, co nierozliczone, jednakże bez werwy Panny Młodej, lecz z czechosłowackim cynizmem i stuporem.

Ludwiczek ani nie ma na sobie kurtki ze skorpionem, ani cichej zawziętości Rayana Goslinga. Raczej potężne zakola, które maskuje zaczeską i jeden jasny cel – uprzykrzyć komuś życie uwodząc jego żonę, albo co najwyżej dać komuś po mordzie. W sumie nie byle komuś, ale osobie, która zniszczyła mu życie, skazując go na lata karnej kompanii za jedną żartobliwą pocztówkę.

Optymizm to opium dla ludu! Zdrowy duch zalatuje głupotą. Niech żyje Trocki!

“Żart” to kino zemsty, która już wystygła. Plan Ludwika od początku jest miałki, a i sama realizacja nie wzbudza w nim żadnego żaru. Ludwik snuje się od hotelu do urzędu, będących symulakrami wspomnień młodości, którą stracił. Jak wspomina sam bohater z żalem, to nie źli ludzie zamienili jego życie w piekło, a przyjaciele podnieśli ręce w głosowaniu skreślającym go z listy studentów i partii. Absurdalne scenki rodzajowe z socjalistycznej codzienności, naznaczone narzuconym ideologicznie optymizmem, wywołują obrazy, w których tenże optymizm daje Ludwiczkowi po mordzie.

W retrospekcjach Ludwik jest uwięziony w teraźniejszości. Jego niemobilne nogi zalane są betonem, a oczy są naszym pov i śledzą reminiscencje. W bolesnym déjà vu przyjazne twarze pomagają zmarnowanemu mężczyźnie staczać się na samo dno beznadziei. Jires nie tylko sprawnie łączy dwie linie czasowe (serio ma to mega vibe “Hiroshima, mon amour”), ale i posługuje się spójną symboliką, za pomocą której narzuca opresję na swojego (anty)bohatera. Ogolenie włosów w wojsku jest wymowne na wielu poziomach i niezwykle ironiczne przy spojrzeniu na współczesną desperacką zaczeskę.

Szczególnie interesująca jest scena przesłuchania i to jak łączy się ona z jej syjamskim bliźniakiem z “Rysopisu”. Pierwszoosobowa obserwacja sądu to nie jedyna analogia. Obaj bohaterowie są podobni w braku cech wyróżniających się.

-Znaki szczególne?

-Brak.

-Co macie szczególnego?

-Nic

Rysopis Jerzy Skolimowski

To dialog ze Skolimowskiego, który mógłby znaleźć się bez jakiejkolwiek zmiany w filmie Jiresa. U Leszczyca dochodzi jednak pewien pierwiastek buntu w jego outsideryźmie. Szczególnie w późniejszym “Walkowerze” pozorna bierność rozsadza w jakiś sposób ordynacyjny mir kombinatu. Ludwik usuwa się na bok i nie podejmuje walki o powrót z marginesu.

W gorzkim finale przebrzydły i wystudzony kotlet zemsty nie zaspokaja głodu ani u Ludwika, ani u nikogo. Nikomu nie jest lżej, sprawiedliwości nie staje się za dość, nihilizm i mizantropia triumfują. Ludwik daje nie temu, komu trzeba po mordzie, a refleksja nad niewłaściwym adresatem lepy kończy film. “Żart” Jiresa pozostaje jedną z najlepszych komedii wypunktowujących absurd komunistycznego systemu i jeszcze bardziej dołującym dramatem, antytezą kina zemsty – bez kurtki ze skorpionem, bez epickiego rewanżu, z obitą twarzą i poczuciem niespełnienia.

Tags: , , , , ,

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *

Social Media Auto Publish Powered By : XYZScripts.com