twoja stara poszła na nową falę i obejrzała film o pingwinach.
(admin1 nie oddaje już od ponad 2 miesięcy książki o francuskiej nowej fali do biblioteki. przeczytał ledwo jakieś 10%, ale były one na tyle zajebiste, że się podzieli zajawą)
filmoznawcy dupa cicho.
kiedy każdy kraj zajęty był przegrywaniem wojny, francuzi którzy poddali się okupacji uznali, że “spoko spoko ‘niech żyje wolna francja’, ale dawno nie byliśmy w kinie’. i widownia w kinie w czasach wojennych była u nich dwukrotnie większa niż przed XD. co prawda 70 lat później polaczki z wykopu próbują wytaczać kontrofensywy złośliwymi demotywatorami, ale nikt poważny dziś nie daje jebania o ten bełkot troglodytów. w ten sposób, kiedy u nas co tydzień powstaje nowa pato gala mma, francuzi zamiast rzygać sb do mordy po wojnie zakładali kluby filmowe. nowe dkf-y powstawały prawdopodobnie częściej niż tomasz lis dokonuje publicznej defekacji na twitterze. także w momencie, gdy stary twojej starej i andrzej wajda odbudowywali warszawę podpierdalając kutzowi cegły z kamienicy familnioka, takie typy jak rivette, rohmer, bazin i reszta gangu chodziła se na filmy. w każdym klubie starano się pokazywać inne kino i jakby się człowiek postarał to codziennie mógł pójść na coś innego. najbardziej wartościowym dyskutantom ogarniano miesięczne bilety, co byłoby bardzo cenne gdyby dziś przyznawać takie przepustki konfiarskim twitterowiczom, a nie czekaj nie wydano by żadnej ess.
najważniejsze było jednak kino Henri Langlois, który w swoim muzeum kina stosując umiarkowany gatekeeping przyciągnął do niego Rohmera, Godarda, Truffaut, Chabrolla i Rivetta. gdyby twoja pinterestowa koleżanka, która w szkole nie rozstaje się z tomikiem poezji “mleko i miód” rupi kaur, a na zdjęciu w tle ma scenę ze stowarzyszenia umarłych poetów miała znaleźć wartościowych mentorów, to filmoteka langloisa byłaby chyba najbardziej odpowiednim miejscem na wskoczenie na ławkę.
i tam cos se szef Lubelski w książce pisze o próbach zakładania magazynów, jak was to ciekawi to sie spytajcie wykładowców, czy kogoś mądrego, albo przeczytacjie książke. mnie to nie grzało ani trochę.
wyżej wspomniane chłopaki założyły najfajniejszą gazetkę filmową i jak to grupa mężczyzn na małej powierzchni kwadratowej za czołowy postulat uznali masturbację. nazwali to polityką miłości / “polityką autorów”, ale w głębszym znaczeniu chodziło o to, że osobom cenionym należy walić konia i nie czynić inaczej. zatem nazwiska jak hitchcock, Munrau, Chaplin, czy Visconti mieli zagwarantowane robienie dobrze. gościom na wywiadach nie podawano herbaty, bo dziennikarz z reżyserem pili sobie z dzióbków. pierwszy numer Chaiers miał nawet na okładce motto “bros before hoes”. Chaiers gromadziło pasjonatów, którzy mieli swoje nietykalne osoby, którym podczas wywiadów robiono promocje, czyli torchę taki kanał sportowy, ale nie sprzedawali ludziom tandetnego gówna i stać ich było na kogoś bardziej przebojowego niż stanowski i mazurek.
no i tak to się kręciło. na takich kinofilskich fundamentach wyrósł najważniejszy nurt kina, a na nim inne fajne. także nawet jeśli to, co wyżej nie jest nawet za bardzo wiarygodną prawdą, a fakty można przeczytać wszędzie indziej, to pamiętajcie: LUDZIE, KTÓRZY NAJBARDZIEJ ZMIENILI KINO NAJBARDZIEJ JE LUBILI I SIĘ NIM JARALI. jeśli jakikolwiek dziad będzie was zniechęcał do kina, to pamiętajcie co powiedział owca z ekipy Chaiers “a czego się tutaj nie toleruje? może was się zapytam… dziadostwa się nie toleruje tutaj, tak? bo dziad zawsze dziadem będzie i to mnie wystarczy”
mozecie w komentarzach napisać coś fajnego o nowej fali, tylko się tam nie prujcie.
Leave a Reply
Your email address will not be published. Required fields are marked *